Wyobraźmy sobie sytuację, w której zapewne każdy się już znalazł, bądź niebawem się znajdzie. Ogłoszenie typu „dam pracę” – patrzymy, oceniamy, zastanawiamy się i ostatecznie myślimy „a co mi szkodzi?”.
Wysyłamy aplikację. Przy sprzyjających wiatrach, zostajemy zaproszeni na rozmowę rekrutacyjną. A co w sytuacji, kiedy dostajemy po całym procesie telefon „zapraszamy do nas do firmy”? Ogarnia nas radość, rozpiera duma… Zapominamy często o zdrowym rozsądku i godzimy się na wszystkie warunki nowego pracodawcy. Błąd? Nie! Ale tylko pod warunkiem, jeśli warunki proponowane odzwierciedlają nasze oczekiwania. Natomiast przyzwolenie na gorsze warunki, niestety mogą pracownika dużo kosztować.
Rozpoczynając negocjacje, pokazujemy pracodawcy, że znamy swoją wartość, że mamy siłę do walki o swoje prawa. Cechy takie są bardzo często niezbędne do pracy, chociażby na kierowniczych stanowiskach. Okres czasu od otrzymania propozycji pracy do momentu akceptacji zaprezentowanych warunków to doskonała okazja do negocjacji.
Aby rozpocząć negocjacje, trzeba wyczuć odpowiedni moment. Nie można zacząć tego procesu, zanim nie będziemy mieli pracy w przysłowiowej garści. Z prostej przyczyny… Zbyt wcześnie pokażemy potencjalnemu pracodawcy siebie od tej strony, to damy przyzwolenie na wątpliwość, analizę kosztów i po weryfikacji niekoniecznie nadal będziemy brani pod uwagę. Kandydat, który po zakończeniu rozmowy kwalifikacyjnej słyszy od pracodawcy, że jego kandydatura spodobała się firmie, może rozpocząć negocjacje. Dużo prościej i jednocześnie bezpieczniej jest zaznaczyć, że jest się gotów rozważyć proponowaną ofertę. Z jednej dajemy sygnał, że warunki nie do końca są satysfakcjonujące, ale z drugiej strony nie negujemy ich wprost. Większość firm, choć ma ustalony poziom świadczeń na proponowane stanowisko, zawsze dopuszcza pewien margines w sytuacji wyjątkowo ważnego dla nich kandydata do pracy.
Negocjacje nie przyniosą oczekiwanych rezultatów, jeżeli przesadzimy z samooceną. Dlatego dobrze jest najpierw zorientować się ile nasz profil jest wart na rynku. Dokonać obiektywnej oceny własnej osoby.
Na co należy zwrócić uwagę?
- dotychczasowe przychody, premie, dodatki, pochwały itd.,
- jak wyglądała praca w poprzednim zakładzie pracy,
- doświadczenie – im go więcej tym wyższa wartość na rynku pracy,
- staż pracy na stanowiskach kierowniczych, dobrze jest określić jak liczny zespół był pod naszymi skrzydłami,
- w sytuacji konieczności podawania referencji (np. telefonicznych) dobrze jest podać namiary na bezpośredniego przełożonego,
- poziom wykształcenie, kwalifikacje i wszelkiego rodzaju dokształcanie – tu dobrze jest się porównać z „kolegami” z branży.
Pod uwagę należy wziąć także cały pakiet świadczeń socjalnych, jakie proponuje pracodawca. Oczywiście o ile jest ono ważniejsze od wynagrodzenia w najczystszej formie – pieniądza. Kalkulujemy koszty podjęcia pracy (mieszkanie, zmiana miejsca zamieszkania, dojazdy, utrzymanie etc.). Całość pakietu wynagrodzeń najczęściej składa się z wynagrodzenia zasadniczego oraz dodatkowych profitów, np. samochodu, telefonu służbowego, ubezpieczenia zdrowotnego. Jednym z największych błędów popełnianych przez kandydatów jest ocena propozycji pracy głównie przez pryzmat wysokości wynagrodzenia zasadniczego. Wszystkie pozostałe świadczenia stają się wówczas dla nas w dużym stopniu nie potrzebne, nie osiągalne. Stawiamy siebie, jako maszynę, która nigdy nie będzie musiała skorzystać z innych świadczeń typu opieka medyczna, pakiety rekreacyjne, samochód służbowy czy telefon. Kiedy natomiast stają się nam potrzebne, sfinansowanie okazuje się bardziej kosztowne niż pierwotna propozycja wynagrodzenia + profity.
Dobrze jest zatem zdobyć szersze informacje na temat całego pakietu socjalnego, jaki jest proponowany na danym stanowisku. Może się okazać, po głębszej analizie, że część z nich ma dla nas większą wartość niż wynagrodzenie pieniężne. Oczywiście wiele zależy od potrzeb poszczególnych ludzi. Ale lepiej nie zaprzepaszczać swojej szansy i zatrzymać się na chwilę przy tym temacie i dokładnie go przemyśleć.
Czas rozpocząć negocjacje z „Szefem”! 🙂 Już za tydzień opowiem jak.